Wszystko dla Irminy
Późnym wieczorem usłyszałam dzwonek do drzwi. Głośny i nieustający, nie powinno się tak dzwonić. Zawsze mnie uczono, zadzwoń raz i poczekaj. Chyba, że człowiek, który tam mieszka, ma kłopoty z uszami. Wtedy zadzwoń ponownie. Daj czas na założenie szlafroka czy wyjście z toalety. Zawsze się tego trzymałam. Dawałam czas. Teraz oczekiwałam tego samego. Wolnym krokiem podeszłam do drzwi. Spojrzałam przez wizjer. Mężczyzna. Nie znałam go i wahałam się, czy otworzyć. Czy w ogóle zdradzić, że jestem w domu. Jednak jego natarczywa obecność nie dawała mi spokoju.
- Kim Pan jest?
- Nareszcie! Mam wiadomość od Irminy. Dla Cecylii. Czy to Pani?
Otworzyłam. Był młody, wysoki i bardzo chudy. Pod kurtką kiał seledynowe ubranie, takie, jakie noszą pracownicy szpitala.
- Czy to Pani?- powtórzył.
- Ja. Co się stało? Kim pan jest?/
- Jestem Rychu. Przyszły lekarz. Niech się Pani zbiera, ona chce Panią zobaczyć. Jest w szpitalu. Opowiem po drodze.
- Nie mogła zadzwonić? Musiała Pana przysłać?
Wzięłam torebkę, zamknęłam mieszkanie, Rychu zapakował mnie do swojego samochodu i ruszył z piskiem opon. Na szczęście ruch o tej porze był niewielki, miałam nadzieję dojechać bezpiecznie na miejsce.
- Irmina miała wypadek. Jest w szpitalu i ciągle powtarza jedno imię. Cecylia. Przegrzebałem jej torebkę i znalazłem adres. Telefonu pani nie odbierała.
- Wyłączam na noc.
- To źle. Nie po to go Bell wynalazł, żeby z niego nie korzystać.
- Słuchaj Rychu, nie pozwalaj sobie.
- Kobieto, nie wiem, dlaczego ona akurat ciebie sobie wybrała na ostatnie pożegnanie, jesteś jakaś nieprzyjazna i w ogóle!
Rychu niespodziewanie przeszedł na ty.
Może dlatego wybrała, że jesteśmy przyjaciółkami. Czy jest aż tak źle?
- Matka mówi, że fatalnie. Potrzebna natychmiast operacja, a Irmina nie pozwala. Czeka na Ciebie.
Miał chyba taki zwyczaj tykania wszystkich.
- Matka?
- Jest lekarzem. Praktykuję akurat na jej oddziale i wysłała mnie z tą misją do ciebie.
Irmina. Wypadek? Ostatnie pożegnanie? Nie daje zrobić sobie operacji? Czy jest przy niej ktoś jeszcze ze znajomych? Z rodziny? Nie, z rodziny chyba nie, wszyscy mieszkają g gdzieś daleko.
Poznałam Irminę w liceum. Mieszkała w internacie, chodziło się do niej całą paczką na herbatę. Dozór był słaby, urządzaliśmy imprezy. Szybko się okazało, że Irmina to taka dobra dusza, nikomu i nie wielu rzeczy potrafiła odmówić. Trochę ją wykorzystywaliśmy, ale krótko. Z wiekiem zmądrzeliśmy i korzystaliśmy z jej pomocy tylko w nagłych wypadkach. Czasem to była mała pożyczka, a czasem po prostu wyproszenie sukienki na jakąś okazję. Bo Irmina miała mnóstwo sukienek, które szyła sobie sama i zawsze były oryginalne, o niespotykanym kroju.
Leżała na okrwawionej poduszce, głowę miała obłożoną grubymi bandażami. Wyciągnęła rękę w moją stronę. Podeszłam i przyłożyłam policzek do jej dłoni.
- Jestem. Zgódź się na operację. Będę na ciebie czekać.
Zamrugała oczami, że tak. Ręka jej opadłą. Wywieźli ją z sali, szłam korytarzem obok łóżka, aż zamknęły się za nimi jakie s drzwi. Rychu został ze mną.
- Więc powiadasz, że to twoja przyjaciółka. Taka na śmierć i życie?
- Chyba tak.
- Chyba?
- Nie jestem pewna. Życia bym za nią nie oddała.
- A ona za ciebie?
- A cóż ty tak dopytujesz, Rychu? Przecież to obca dla ciebie osoba.
- Pacjent nigdy nie powinien być dla lekarza obcą osobą. Choć inna szkołą mówi, że powinien. Ale ja się do niej nie zapisuję. Co jest takiego w przyjaźni, że w takiej ostatecznej być może chwili chce się zobaczyć tę drugą osobę? Nie matkę czy brata tylko przyjaciela?
- Nie wiem. Nie umiem ci odpowiedzieć na to pytanie. Nigdy dotąd nie byłam w ostatecznej chwili.
- A gdybyś była, z kim najbardziej chciałabyś się pożegnać?
- Z kimś, kto by po mnie zapłakał.
Kto by zapłakał? Mama już nie, ani ojciec. To ja płakałam po nich.Żaden z moich mężów, choć kiedyś mówili, że bardzo mnie kochają. Może i kochali bardzo, ale krótko. Kto z moich przyjaciół? Tak się o ludziach mówi, przyjaciele. Ale co to słowo naprawdę znaczy? Przecież nie to, że się bywa u siebie na kawie, czy razem jeździ na grzyby.
Rychu zaprowadził mnie do jakiegoś pokoju, gdzie mogłam poczekać i napić się kawy, którą mi litościwie zrobił.
Siedział przede mną, trzymając swój kubek w obu dłoniach i przyglądał mi się uważnie.
- Nie musisz praktykować, Rychu? Oddział się bez ciebie zawali.
- Nie bój nic, Cecylia. Siostrzyczki nad wszystkim czuwają, poproszą mnie, gdybym był potrzebny. Ale macie imiona! Irmina, Cecylia!
- Tak się kiedyś dzieci nazywało. Nie to co teraz, jakieś Dżesiki, Amandy.
- Czy to się jakoś zdrabnia?
- A po co ? Nie lubię zdrobnień. Dlaczego to tak długo trwa?
- Operacja? A jednak myślisz o niej trochę. Już się bałem, ze zapomniałaś.
- Nie jestem jeszcze taka stara, nie mam sklerozy.
- Ale wyglądasz na skliro nexofyllo.
- Czy to mnie obraża, czy wręcz przeciwnie?
- I tak, i nie. To z greki. ZNaczy, twarda. Możesz być silna. Albo nieczuła. To już zależy, jak siebie ocenisz.
- A ty jak mnie oceniasz?
- Za mało się znamy. Opowiedz coś o sobie.
- Za mało się znamy.
- To opowiedz o Irminie.
- O Irminie? Jest przy mnie zawsze, gdy tego potrzebuję.
- To zrozumiałe, mając na uwadze, że mówisz o niej przyjaciółka.
- Znamy się od lat. Musisz wiedzieć, że zawsze mogłyśmy na nią liczyć, ja i reszta dziewczyn z naszej paczki. Irmina rzucała wszystko i zjawiała się, gdy któraś z nas była w potrzebie. Dawniej, kiedy byłyśmy jeszcze młode i głupie, wymyślałyśmy coś naprędce, jakiś problem, żeby zobaczyć jak się martwi, że którejś z nas dzieje się coś złego. To było zabawne, a jednocześnie fascynujące, jak wiele była w stanie poświęcić czasu, pieniędzy, starań.
- Powiedz, co dla ciebie zrobiła. Coś konkretnego.
- O cały czas coś dla mnie robi. Duże zakupy, bo nie mam samochodu, wozi do lekarza, gdy potrzebuję. Raz przerwała swój urlop i przejechała pół Europy, gdy zmarł mój ojciec. Opiekuje się domem, gdy wyjeżdżam. Wspiera, kiedy mam trudne chwile.
- A ty, co ty zrobiłaś dla niej?
- Nic mi teraz nie przychodzi do głowy.
- Czyli nic. Bo inaczej przecież byś pamiętała.
- Zdaje się, że masz rację. Aż mi głupio.
- A powiedz, czy jest coś takiego, czego dla niej nie zrobiłaś?
- Jest. Raz mnie o coś poprosiła, a ja odmówiłam.
- Nie pytam, o co. Ale mogłaś top wtedy zrobić?
- Mogłam, ale nie bardzo mi się chciało.
- Obraziła się wtedy na Ciebie,, była zła, czy coś takiego?
- Nie., powiedziała, nic nie szkodzi, jakoś sobie poradzę.
- Czy po tym ona zaczęła ci odmawiać?
- Nigdy.
- Teraz wiem o n iej wszystko. Tak. Ona jest twoją przyjaciółką. ALe czy ty jesteś jej.
- Nigdy nie robiłam takiej analizy Było mi z Irminą wygodnie. A teraz jest mi głupio. A nawet przykro. Kim ty jesteś, Rychu? Studentem medycyny, czy mądrym staruszkiem przebranym za młodego chłopaka. ?
- Że taką wiwisekcję ci zrobiłem? Może na psychologię się przeniosę? A teraz? Powiedz, co zrobiłabyś dla niej teraz?
Drzwi pokoju otworzyły się cicho. Weszła kobieta, nie przebrana jeszcze po operacji, spojrzała na nas i bez słowa pokręciła głową. Miała w oczach łzy i domyśliłam się,, że była matką Rycha i to ona operowała Irminę. (...)
Co zrobiłabym dla Irminy teraz?
Dlaczego wcześniej nie spotkałam Rycha? Zanim ten przeklęty samochód wyrąbał wielką dziurę w głowie mojej przyjaciółki. Dlaczego tak chwytała mnie zawsze za serce piosenka Wysockiego, a myślałam wtedy tylko o sobie> Że tylko ja potrzebuję tej wyciągniętej w moją stronę dłoni.
Co zrobiłabym dla Irminy teraz, kiedy wiem, że już jej nie ma? Teraz, kiedy jest już za późno? Za późno o całe życie?
Zrobiłabym dla niej wszystko.
"" Sprzedawca słów
Bożena S. Bart
Wydawnictwo Prymat
Białystok
2011
Ten koszyk leci do Ciebie
a ten do Ciebie
Musze nadrobić czytanie twoich pisanych opowieści , a tu proszę taka niespodzianka ,
OdpowiedzUsuńSprawdzam i nie wieżę ..Dziękuje sprawiłaś mi dzisiaj wielka radość ..Cudne niebieskości ..
Jutro napisze @ bo padam na twarz po pracy //
Gratulacje dla Violi! Piękna opowieść.
OdpowiedzUsuńNiesamowita opowieść bardzo refleksyjna, aż chce się usiąść i zastanowić jak to jest w naszym życiu.
OdpowiedzUsuńPodobnie jak Viola uwierzyć nie mogę że trafiłam takie cudeńko :) Aż trzy razy sprawdzałam ;)
Baaaardzo dziękuję :*
gratuluję Wam :))
OdpowiedzUsuńGratuluję, Dziewczyny :)
OdpowiedzUsuńWzruszające opowiadanie.
Miłego weekendu :)
Gratulacje, Wiolu i Judyto!:)
OdpowiedzUsuńgratulacje zwyciężczyniom :)))
OdpowiedzUsuńPiękna, wzruszająca, życiowa:)Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńi ja dziewczyny bardzo Wam gratuluję...
OdpowiedzUsuńGratuluję Violi i Judytce piękności. Teraz już każda morska łazienka będzie snuć morskie opowieści.
OdpowiedzUsuńBuziaki posyłam :*
piekna opowiesc gratulacje
OdpowiedzUsuńGratulacje dla dziewczyn :)
OdpowiedzUsuńPrzepiękna opowieść♥Gratulacje dla dziewczyn♥Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo ważne słowa. Nie każdy spotyka swojego Rycha, nie każdy ma też szczęście by spotkać Irminę, ale refleksja powinna jak na wyciągnięcie dłoni, tylko czasem człowiek zapomina wyciągnąć... Piękne Justynko :)
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie, a dziewczynom gratuluję:)
OdpowiedzUsuń